Nie będę się tutaj (i teraz) móżdżyć na jakieś wyjątkowo ambitne notki, jakowo, że nie doszłam jeszcze do siebie (nawet jakbym doszła nie liczłabym za bardzo na coś, co jest na jakimkolwiek poziomie estetycznym ) mimo wielogodzinnego odsypiania (wynikiem ktorego, było przegapienie wizyty wujka)
Powiem tylko, że to był najbardziej udany sylwester, jaki miałam w swojej osiemnastoletnej karierze balowiczki.
It`s the final counddown!
Dodaj komentarz