Komentarze: 11
Wczoraj przywędrował do mnie słoń (poprawka, królowa matka go przytaszczyła - kochana).
Ogromny (aż go zmierze) 70 centymetrowy, szaro różowy słoń.
Idealne miejsce znalazłam dla niego dopiero po dłuższym zastanowieniu w które wlicza się przesuwanie komody (nie, tu go nie widać), chęć wywalenia gumowej piłki-fotela (ale nie, "fotel" musi zostać).
Ostatecznie osiedlił się przy łóżku, pod oknem i stoi i patrzy i sie cieszy.
Aż korci mnie, żeby oderwac mu ten kawałek czupryny, co mu z czubka głowy wystaje (takich fryzur sie już nie nosi), ale zostawie narazie tak jak jest, może sam zmieni zdanie.
A dzis postanowiłam zostać ze słonien w domu, co by sie samotnie nie czuł i pouczyć się w jego towarzstwie, choć sladów nauki narazie nie widać, ale jak powszechnie wiadomo w moim przypadku każdy powód jest dobry, aby zostać w domu.